Kocham tę nową fuchę. Nikt nade mną nie stoi, nie kontroluje, ile zrobie tyle zrobie. Stała pensja a nie jakaś tam godzinowa. I jak ja mam jeszcze gotować skoro ładna pogoda i warto by było gdzieś wyskoczyć po południu. Poza tym leżenie to też dość czasochłonne zajęcie bo jak przysnę to wstaję dopiero po 2h. No a potem do mamusi rzecz jasna. Dziś roladki. Musze się najeść bo od 14-tego przez miesiąc post ilościowy i jakościowy :(Może zmieniliście zdanie i ktoś mnie przygarnie? Jestem miły. Jedynie chcę jedzenie.