Serio pytam i kieruje to pytanie do ludzi o 20-tce. O czym z nimi rozmawiać? Ze starszymi można o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. Przywykłam do rozmów z ludźmi po 40-70 lat a do młodych nie mogę dotrzeć. Ciągle się zachowują jakby nie chcieli gadać. Nie tylko ze mną ale ogólnie. Takie Frankensteiny co tylko się gapią tępo w te telefony. Jak mówię, że mam wywalone na facebooka i nie mam Messangera to się dziwią. Odrzucają ludzi, którzy nie podążają za tłumem. A ja nie chcę i nie będę. Czy to oznacza, że muszę się zadawać tylko ze starszymi? W sumie nudzą mnie młodzi. Albo kogoś obgadują albo gadają, że są zmęczeni i że coś jest masakra itd.