Ostatnio z jedną gadałem i tak całkiem ok było aż w końcu zaczęła się czepiać mojej fryzury że już niemodna itd... nie potrafiła zrozumieć że mnie nie interesuje moda i mam taką bo mi się podoba no ale ona dalej w zaparte że to źle wygląda srututututu... no więc użyłem ostatecznego potężnego argumentu "Moje włosy moja sprawa" a ona się zbulwersowała i stwierdziła że nie mogę tak mówić więc zacząłem pytać dlaczemu? No to usłyszałem że to nie moje hasło że rzucam je w głupich sprawach a poza tym mamy XXI wiek a moja fryzura była modna 38 lat temu... no więc co ja mogłem jej odpowiedzieć? Moje włosy moja sprawa... oczywiście że to! Oczywiście poleciał kontrargument że inni muszą się na to patrzeć i nie każdemu się to podoba... więc zaatakowałem że ona powinna przytyć bo łażące szkielety też nie każdemu się podobają. No i na koniec zostałem seksistą który widzi w kobiecie tylko zabawkę do łóżka i w dodatku niemodnym seksistą... Bardzo mi teraz smutno xD