Na każdym pogrzebie w którym przyszło mi uczestniczyć, ksiądz zawsze starał się powiedzieć parę słów o pozytywnych uczynkach zmarłego i przedstawić go wszystkim zgromadzonym w jak najlepszym świetle, a jak sprawa wygląda, gdy zmarły był gangsterem i nie da się o nim powiedzieć niczego dobrego? W dodatku tacy ludzie z reguły rzadko znajdują czas by dzień święty święcić i dla księdza mógł być po prostu obcą osobą, znaną bardziej z gazet, policyjnych kronik, niż zwykłych relacji międzyludzkich. Taki na przykład Zdzisław Najmrodzki... domyślam się, że nikt tu z Was nie był na jego pogrzebie (ja zresztą też nie), ale w tym przypadku najłagodniejsze słowa księdza brzmiałyby mniej więcej tak:Moi drodzy.. żegnamy dziś naszego tragicznie zmarłego brata Zdzisława, który w swoim życiu, jak wielu z nas miał swoje słabostki... niejednokrotnie podążał ścieżką nieprawości, okradał sklepy ALE TYLKO SIECI PEWEX, przywłaszczył wiele samochodów, ALE TYLKO MODEL POLONEZ... mimo to, w jego sercu musiały zachować się jakieś okruchy ludzkich zachowań, wszak odbywając karę pozbawienia wolności wydał tomik wierszy i aforyzmów...W powyższym przykładzie i tak moim zdaniem dla księdza odprawiającego mszę (jeśli w ogóle takowa była..) zadanie należało do średniego stopnia trudności. Są zdecydowanie czarniejsze owce i co wtedy ksiądz na to? Był ktoś z was na pogrzebie człowieka o którym kompletnie nic dobrego nie dało się powiedzieć?