Jego głos był niski i chrypliwy. Przywodził na myśl starego człowieka, styranego męczącym, samotnym życiem, lub wieloletniego palacza, który wydaje z siebie ostatnie, charczące tchnienie, lecz owa barwa – nieco nonszalancka, ciemna, niepokojąco agresywna, jakby przepełniona wiecznie niezaspokojoną rządzą, pragnieniem czegoś złego działała nań uspokajająco, niczym fale oceanu, rozbijające swe kłębiaste jęzory o ziarnisty brzeg plaży. Lubiła go słuchać. Był niesamowicie miłą odmianą od nieustannej ciszy. Czekała na ten głos, niczym szkrab oczekujący gwiazdkowych prezentów. Cisza, która wibrowała w ciasnej przestrzeni, niby żywe stworzenie, wyjątkowo irytujące swą nieuchwytnością. Była, jak nieznośny przyjaciel, który bawił się z nią w chowanego i był w owej zabawie niepokonany. Stanowiła nieuchwytne pragnienie, pokazujące twarz tylko wtedy, gdy sama tego zapragnęła, a oblicze miała intrygujące. Czerń igrała z drobinkami białawej, amnezyjnej mgły, przywodzącej na myśl promienie słoneczne przebłyskujące przez gęste chmury. Teraz jednak Cisza zniknęła, umknęła spłoszona jego głosem. Bała się go, jak wszyscy. Innym kojarzyła się jedynie z bólem i cierpieniem. Ona stanowiła wyjątek. Zawsze witała go z nadzieją i trudnym do opisania, radosnym drżeniem serca, jakby każdy atom jej ciałka czekał w napięciu na spotkanie z nim. Tylko on potrafił rozświetlić mrok jej duszy.- Słyszysz? - Szepnął swym barytonem, wyłaniając swą smukła sylwetkę z lepkich macek czerni, które przyoblekały go jeszcze chwilę temu. „Do twarzy Ci w czerni” - pomyślała dziewczynka. Nie patrzył w jej stronę. Zmrużył oczy i skupił się na dźwięku, który zaczął docierać i do jej uszu. Czy to możliwe, by cisza zniknęła i zastąpiło ją miarowe stukanie o coś, jakby metalowego?- To telewizor – Rzekła po chwili namysłu. - Dziadek zawsze włączał go wieczorami. Oglądaliśmy filmy. - Uśmiechnęła się na wspomnienie innego życia, czasów, które już dawno odeszły.- Nie, przysłuchaj się uważnie. To deszcz.- Nieprawda. Jestem pewna, że to telewizor. - Bezsensowna konwersacja zaczynała ją śmieszyć, lecz był to jedyny sposób, by zatrzymać go chociaż chwilę przy sobie, by choć przez kilka uderzeń serca zaznać tego cudownego uczucia przebywania wśród istot takich, jak ona.- Wsłuchaj się w miarowy szept wody i zapamiętaj – Barwa jego głosu uległa delikatnej, ledwo wyczuwalnej zmianie, lecz ona wiedziała doskonale, że jest zdenerwowany – zbyt dobrze go znała, by mógł to ukryć, jego ton pobrzmiewał złowrogą nutą, jak ostrze noża, wbijające się w miękkie, pełne życia ciało, niczym szklisty krzyk wszystkich dusz, które straciły życie w tym miejscu. - Kiedyś już nie istnieje. Nie ma poprzedniego życia. Jest tylko Teraz.- Czym jest Teraz?- Teraz, jest wszystkim, co Cię otacza, co czujesz, słyszysz, czego pragniesz, czym jesteś.- Więc czym jestem?- Wiesz doskonale, jesteś inteligentnym dzieckiem – wyczekiwał w skupieniu na jej odpowiedź.- Jestem Marie. Marie Antonsky. Tak, na pewno Marie.- Jesteś Xandra! Xandra Black. Zapamiętaj to na zawsze! - Jego głos począł wibrować niepokojąco, przyjemna chrypa zmieniła się w złowrogi syk, zacisnął pięści i ruszył w jej kierunku, w oczach zabłysnęły ogniki ślepej furii, jakiegoś nieludzkiego szaleństwa, drapieżności, lecz zaraz przystanął, przymknął oczy, by się opanować i po chwili cała dzikość, jaka w niego wstąpiła, odeszła w głąb jego duszy i stał się na powrót jej ukochanym przyjacielem. Wiedział, że nie może zrobić jej krzywdy. Był pewien, że wówczas przestanie mu ufać, znienawidzi go, a tego pragnął uniknąć. Za wszelką cenę. - Zapamiętaj, taką cię stworzyłem.- Xandra Black, black, black...- słowo to wibrowało w pomieszczeniu, podsycając dodatkowo jego złowrogi mrok – skoro jestem Xandrą Black, to czy jestem czernią?- Jesteś ucieleśnieniem wszelkiego zła, nieświadomym destruktorem, stworzona na podobieństwo Abaddona, wielkiego Burzyciela Światów, lecz miną lata, zanim poznasz swą niszczycielską moc, odkryjesz drzemiącą w tym małym ciałku potęgę i...przerośniesz mistrza.Skoro jestem wszystkim, stanowię też dobro.- Uosabiasz wszystko, co cię otacza, Skarbie, a tutaj nie ma dobroci. Spójrz tylko przed siebie. Co widzisz? - Wpatrzyła się w przestrzeń migoczącej czerni, poczuła woń stęchlizny, strach, słodko-metaliczny posmak krwi wdarł się do jej ust. Na drugim końcu pokoju, czy raczej lochów widniało dzieło Pana. Nieraz nazywał siebie artystą, a ją swoją muzą. Mawiał, że przywraca piękno do życia, nadaje rzeczom nowe, symboliczne znaczenie. Była to najdoskonalsza ze wszystkich prac Mistrza, jakie było dane jej oglądać. Kobieta, wyjątkowo urodziwa, przywodząca na myśl anioła, przypięta do ściany grubymi, żelaznymi łańcuchami. Metalowe obręcze okalały jej kostki, niczym kosztowna biżuteria. Martwe, szkliste, przeraźliwie błękitne oczy patrzyły w dal, wyrażały smutek, dawno zgasłą nadzieję. Anielica była równie małomówna, jak jej przyjaciółka Cisza. „Te zaszyte usta nie powiedzą już nic” - pomyślała, patrząc na idealną twarz kobiety. Długie, niemal białe włosy okalały jej oblicze srebrzystą aureolą, nadając jej mistyczną, niemal świętą aurę. Z nagiej klatki piersiowej wyzierało serce, w czarno-czerwonej ramie rozszarpanych tkanek i płatów skóry, tak pięknie kontrastujących z porcelanową cerą istoty. Nie należała już do rodzaju ludzkiego. Stała się świętą, ucieleśnieniem kary, jaka należała się ludzkości za ich naiwność. Do jej rąk doczepione zostały potężne, lśniące skrzydła, naznaczone pozostałościami po czarnych, aksamitnych piórach, a głowę ozdabiał wianek, z martwych motyli, połyskujących szmaragdowo w ostrych refleksach światła, padającego zza krat, dodatkowo chroniących wejście do lochów.- Krew, martwe ciało, choć wydaje się to być tylko zabawką, splamioną farbką przez nierozważne dziecko, nie kimś, kto był kiedyś żywą istotą.- To nowa rzeczywistość, postępująca era, której dam początek, śmierć będzie jej wyznacznikiem, tylko wybrańcy otrzymają życie wieczne, nako nagrodę. Razem dokonamy cudu.- A jeśli nie będę chciała? - Pochylił się nad nią, delikatnie głaskając jej policzek.- Przekonam Cię do tego. - Wyszedł, zabierając ze sobą całe światło, a jego miejsce zastąpiła Cisza...