Żałuje ze sie urodziłam! nie czerpie radosci z zycia,jestem beznadziejna do niczego! :(,Nie mam żadnych pasji,zainteresowań,nic mnie nie interesuje,mało gadam,jestem zamknieta w sobie introwertyczka,Nie daje rady mam w sobie jakąs blokade która uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie.Codziennie chodze jak struta,Do tego ciągle jestem senna,nawet jak sie wyspie,Przychodze domu i jestem padnęta,nawet gdy,wypije kawe nachwile jest dobrze, a potem znów,jestem osłabiona (biore lecytyne z witaminą,nie wiem co mi jest?) ,Juz nie czerpie pozytywów,kiedyś miałam takie odchyły,że jednego dnia czułam się fajnie,ładnie miałam uśmiech na twarzy a teraz monotonia,uśmiecham sie,żeby nie wyjść na ponuraka. Kiedys jak sie ładnie ubrałam,umalowałam podobałam się sobie,teraz spojrze w lustro i doszukuje sie samych wad juz nie mysle o sobie jako o osobie ładnej.Przestałam czuć się dobrze w swoim ciele...Jestem nieśmiała,to mi strasznie utrudnia zycie weszłam dzisiaj na poczte i tam siedziało paru chłopaków,jeden zaczał sie na mnie gapić ja nie wiedziałam jak mam sie zachować,serce waliło mi jak oszalałe,i momentami zaczęlo szumiec mi w głowie,zaraz myslalam ze zemdleje,jak wychodziłam to modliłam sie,zeby był czyms zajety,odwróciłam głowe w druga strone i szybko wybiegłam,Nie nawidze jak ktos sie na mnie patrzy,Wiem,ze to nie znaczy,ze jak ktos sie na mnie patrzy to,ze zaraz mu sie podobam czy,że doszukuje sie we mnie wad,ale ja nie znosze jak ktos wlepia we mnie oczy,czuje ,ze robie głupie miny i moja twarz jest spieta nawet nie potrafie popatrzec na tą osobe i sie usmiechnac,boje sie ze ta osoba patrzac ocenia mnie i widzi wszystko na NIE.To,że wyglad jest dla mnie wazny to ,ze chce sie podobac nie znaczy,ze jestem narcyzem.. Jestem cholernie nie dowartosciowana,chciałabym przestac i postrzegać siebie jako osobe,zupełnie nie atrakcyjną,i zacząc czuc sie dobrze w swoim ciele.(Jestem szczupła,ale twarz ;/(Chcialabym byc pozytywnie nastawiona,usmiechnieta,i szczęsliwa :(,Chciałam się kolejny raz wyżalić, mam nadzieję,że jest tu jakaś osoba ,która mnie zrozumie...Może jest tu ktos kto miał podobnie i udało mu sie wyjsc z tego,bez wizyty u psychologa?Czasem mam ochote sie naj% do nieprzytomnosci,zrobic to czego nie odwazyłabym sie zrobić na trzezwo,a potem umrzeć :(