Od roku tkwię w znajomości. Były kłamstwa, były obietnice, było przyznawanie się do owych kłamstw. Wiele razy chciałam to zakończyć, ale wracałam po obietnicach 'zmienię się, będzie lepiej'. Zmiany trwały kilka dni, później była powtórka. Cały czas. Nie wiem ile razy to się powtarzało, ale zapewne kilkadziesiąt. Jedno wiem-kocham tą osobę i pomimo młodego wieku-jestem tego pewna. Wiem też, że ta osoba zniszczyła mnie psychicznie. Wahania nastrojów osiągnęły apogeum, derealizacja również, coraz częstsze nawroty 'depresji', złe myśli. Po prostu nie jestem tą samą osobę, którą byłam. Nie wiem nawet po co tu piszę, ale czuję się w tym tak cholernie samotna, że nie umiem tego jakkolwiek wyrazić. Co zrobić? Zakończyć to i żyć bez celu czy tkwić w tym i przeżywać na zmianę chwile euforii i chwile bólu?