razem z koleżanką nie dostałyśmy się do wybranego przez siebie liceum. trafiłyśmy do szkoły drugiego wyboru, która jednak okazała się okropna, więc postanowiłyśmy spróbować jeszcze w pierwszej. w zeszłym tygodniu, dokładniej w piątek, pojechałam z mamą do tejże szkoły na rozmowę z dyrektorem, który był dla nas bardzo miły. powiedział, żebyśmy zostawiły kopie dokumentów, abym napisała podanie, w którym zamieszczę przekonujące argumenty, a on (jeśli oczywiście się dostanę) zadzwoni po 12 lipca i każe nam obu przyjść. co prawda 12-tego, tak samo jak telefonu, jeszcze nie było, jednak zastanawia mnie jedna rzecz: mi oznajmił, że mam szansę dostać się do tego LO (zwłaszcza, że chcę iść do klasy, do której nie ma chętnych i we wrześniu większość się z niej wypisuje), a mojej koleżance (która pojechała trochę później, bo w ten poniedziałek), że w tej chwili wszystkie miejsca są zajęte, a gdyby jakieś się zwolniło, to jest ono przeznaczone dla ucznia o bardzo wysokiej ilości punktów. co prawda ona nie dała mojej klasy na pierwsze miejsce, ale ją również uwzględniła w podaniu. obie napisałyśmy wszystkie klasy, żeby tylko się dostać. zastanawia mnie więc, dlaczego usłyszałyśmy od niego coś innego? owszem, mam więcej punktów rekrutacyjnych od swojej koleżanki, ale zaledwie o kilka i to nadal jest mało. poza tym wspominał jej o osobie z wysoką, wyższą ode mnie ilością pkt. (napisałam o tym wyżej). zastanawiałam się czy to może być dlatego, że posiadam wydruk z poradni, że mam duże problemy zdrowotne i muszę chodzić do liceum, ale wątpię, bo, gdyby to było takie ważne, zostałabym przyjęta za pierwszym razem. jak myślicie, o co może chodzić? czy mam szansę dostać się do tego liceum, czy już nie?
