Poznałam kiedyś chłopaka, który był wyznania prawosławnego a ja jestem katoliczką. W rodzinie mam brata ciotecznego, który ożenił się z dziewczyną wyznania prawosławnego, ale każdy dalej chodzi do swego kościoła/ cerkwi czyli zostali przy własnym wyznaniu. Lecz zacznę od mego brata, bo mojej rodzinie się nie podobało, że ta dziewczyna jest tego wyznania. A przeważnie mojej babci, która nie cierpi tej religii i krzywo na nich patrzy. Nazwała ich kacapami lub nie będę dalej wymieniać. Nawet zagroziła mu, że jak pójdą do stanu cywilnego i wezmą tam ślub to nie zagości na ich weselu. Mimo tego przyszła na ich ślub tylko z wielkim oporem.Chciała i to bardzo żeby dziewczyna zmieniła wiarę. Mimo sprzeciwów są małżeństwem a ich syn ochrzczony został w cerkwi. Teraz o mnie. Ojciec z moją babcią wymyślili intrygę jakby mnie rozłączyć z moim obecnym byłym tak żebym się o tym nie dowiedziała. Krzyczeli na mnie, że jestem głupia, bo to kacap i nie chcą, żebym się z nim złączyła. Udało się im a potem chłopak odszedł ode mnie, bo nie chciał żeby mój ojciec się wtrącał w nasze życie. Ojciec z babką nie mogli przyjąć do siebie tego, że mieliśmy się ku sobie a wiara to nie wszystko. Prawosławni to dla mnie normalni ludzie, to nic, że innej wiary, ale takie podłe zachowanie wobec ich wiary to przekracza ludzką głupotę.