Dwie palące się świece w zupełności wystarczyły by oświetlić to co potrzebowałam. Piwnica to idealne miejsce do ukrywania rzeczy, które chcesz schować. Stymuluje do wymyślania historii, które karmią mroczną część umysłu.Z mojej pokaźnej kolekcji narzędzi do morderczej pracy wybrałam średniej wielkości nożyk. Zawsze zanim zabiorę się do roboty mam dylemat, które z nich wybrać i od czego zacząć. Zamknęłam oczy, wzięłam zamach i swobodnie upuściłam rękę. Poczułam jak nóż gładko wchodzi w jej ciało. Otworzyłam oczy.Z uznaniem stwierdziłam, że nawet na ślepo mam dobrego cela. Powtórzyłam te operację kilkukrotnie. Pięć ciosów i już plama na podłodze. Pokręciłam głową z niezadowolenia. Jednakże zdziwiłam się, że mimo zadania tylu ran ofiara nadal była nieprzytomna. Nawet nie drgnęła. Tym razem chyba przesadziłam z prochami. Zdarza się. Zmieniłam narzędzie na niewielką żyletkę. Musiałam być ostrożna żeby znów się nie zaciąć. Kucnęłam obok, zgrabnie omijając kałuże krwi i zabrałam się za wycinanie wzorów na jej udzie. Młoda skóra jest znacznie łatwiejsza w cięciu, przez co prościej dawać upust artystycznym zapędom. Dzieło najlepiej podziwiać z odległości. Wstałam więc podparłszy się na prawej ręce i spojrzałam na rycinę. Ta róża nieco krzywo wyszła ale nie będę poprawiać. Zastanawiałam się co jeszcze naskrobać ale po tylu zbrodniach ciężko być oryginalnym a moje natchnienie na tę chwilę właśnie się wyczerpało. Odłożyłam więc ten kawałek metaloplastyku na swoje miejsce. Przysiadłam po drugiej stronie ciała. Wróciłam do dużych ostrzy. Mój ulubiony, niezawodny nóż do chleba. Taa, do chleba, zabawne! Nigdy nie był do tego używany. Odkąd zobaczyłam go w sklepie od razu wiedziałam, że jego przeznaczenie właśnie uległo zmianie. Gdybym chciała ją zabić od razu, wbiłabym go w serce ale nie zamierzałam tak szybko i w ten sposób kończyć zabawy. Poza tym co to za frajda gdy ofiara nie krzyczy i nie wyrywa się w proteście przeciwko moim zamiarom. Powoli nacięłam nóż wzdłuż kości lewego ramienia. Krew wypłynęła dopiero po chwili. To drobne opóźnienie nieco mnie zdziwiło ale nie przejęłam się tym. Przejechałam dłonią po ranie, po czym spojrzałam na rękę. Poruszyłam palcami sprawdzając gęstość i lepkość krwi. Lubię to robić i porównywać krew ofiar do swojej. Przyznaję, mam bzika na punkcie ludzkiej krwi ale nie jestem wampirem wbrew opinii mojego brata. No cóż właśnie dla tej manii zostałam seryjnym mordercą. Moja krew jest bordowa, o odcieniu wpadającym w brąz, średnio gęsta, przez co niezbyt lepka. Jej krew, z tego co dało się wykryć w tych ciemnościach, raczej nie była zbyt ciemna. Poza tym konsystencja też nie taka jaką lubię. Wolę swoją. Wytarłam dłonią ostrze noża po czym przejechałam nią twarz. Zawsze tak robię. Bez konkretnego powodu i celu. To chyba przyzwyczajenie.Usłyszałam kroki. Przez to pełne konspiracji życie mam niezwykle czuły słuch i zawsze wiem gdy ktoś się zbliża. Uchyliły się drzwi i do piwnicy wdarł się snop drażniącego moje oczy światła. Po sylwetce poznałam, że to on. Spojrzałam pełnym nienawiści dla tej jasności wzrokiem. Zauważyłam, że z przerażeniem przygląda się mojej trzymającej nóż, ociekającej resztkami krwi dłoni. Nie wierzę, że jeszcze nie przyzwyczaił się do takich widoków. –Co się tak gapisz?! Dopiero zaczęłam! –krzyknęłam do niego gdy zorientowałam się, że utrzymujemy ze sobą kontakt wzrokowy już zbyt długo. Upierdliwe światło nadal torturowało moje oczy. –Wchodzisz albo wyp*eprzaj –ponagliłam go. Lubię być dla niego groźna. Wie, że zwłaszcza w takich chwilach powinien raczej mnie posłuchać. W ogóle lubię pomiatać ludźmi. To daje stabilizacje mojemu wypaczonemu poczuciu własnej wartości i pewności siebie. Po chwili wahania wszedł do środka i zamknął drzwi. Wreszcie! Grzeczny chłopiec. Krew to piękny płyn ale nie znoszę jego smaku i zapachu. Suchą ręką zgarnęłam niezaschnięte jeszcze resztki cieczy z mojej twarzy i energicznym ruchem strzepnęłam je na podłogę. Słyszałam jak krople roztrysnęły się o posadzkę. Podszedł do mnie z rezerwą i stanął pod ścianą, naprzeciwko ciała. –Żyje? –zapytał nie pewnie. Trochę trząsł mu się głos. –Chyba tak –odpowiedziałam beznamiętnie –Przynajmniej na razie –dodałam po chwili, odwracając się w kierunku mojego oprzyrządowania. Już dawno nie odrąbywałam kończyn. Wzięłam więc ten niepozorny tasaczek, który zawsze czeka gdzieś w tyle aż znów go użyję i przyklękłam obok ofiary. Szybki ruchem zanurzyłam go u nasady jej dłoni. Parę podobnych ruchów oddzieliło ją od reszty ciała. Albo mi się wydało albo usłyszałam przytłumiony jęk. Spojrzałam na twarz kobiety, na której pojawił się drobny grymas. Chwilę jeszcze na nią popatrzyłam i zabrałam się za drugi nadgarstek. –Stopy też zamierzasz jej odrąbać? –zapytał, po raz kolejny przerywając moją pracę. –Nie myślałam nad tym ale dzięki za sugestię –odpowiedziałam z pewną dozą szczerości. No może przemknęło mi to przez myśl. Nagle dziewczyna otworzyła oczy. –Pomóż mi –wymamrotała, spojrzawszy w stronę Chrisa. –Zamknij się! –warknęłam do niej, opierając nogę na jej twarzy. Ledwo co się ocknęła a już zaczyna od wzbudzania litości w moim naiwnym braciszku i wzywaniu pomocy? Wiedziałam, że dopiero zaczyna się robić ciekawie…