Nie wiem co sie stalo... Chyba gorszy dzien mojego chlopaka. Poklocilam sie z nim o jakies glupstwo. Najgorsze jest to, ze nie jestem smutna ani nic. Ja siedzialam z innymi, a on sam... Widzialam, ze cierpi, wiec zapytalam sie go czy dalej jest na mnie zly. Odpowiedzial 'tak', a ze nie wiedzialam o co tak naprawde poszlo zapytalam sie 'Za co?', on 'Za zycie.' Pytani jest czy mi jeszcze na nim zalezy z waszej perspektywy? I czy jemu zalezy?