KSIĘGA I "MIKA" PROLOG"Czasami tak trudno pogodzić się z krytyką osób bliskich a Przyjaciel to nie święty Mikołaj; nie daje tylko prezentów. To samo można odnieść do Boga. Nie daje nam w życiu tylko tego co chcemy ale co powinniśmy i jesteśmy w stanie znieść. "Sztuką nie jest zadręczać się po śmierci bliskiej osoby. Sztuką jest pogodzić się z jej odejściem, aby mogła zaznać szczęścia w Raju."Nazywam się Mika Parker. Jestem zwykłą szesnastoletnią dziewczyną mieszkającą w małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Nie mieszkam sama. Przez całe życie towarzyszą mi trzy bardzo ważne osoby: moja mama, siostra Emily i ojciec. Jednak chyba o kimś zapomniałam. O kimś kogo kocham nad życie i nie wyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć. Jest to mój chłopak Joey Seeley. Każdy myśli, że to tylko przelotne zauroczenie, ale tak nie jest. Wiem, że to ten jedyny i już zawsze będziemy razem. Nie chcę nigdy go stracić lecz w każdej chwili może się to stać. Jest on kimś innym niż ja. Dzieli nas dosłownie wszystko oprócz miłości. Jestem zwykłą śmiertelniczką, a on wampirem. Los nie pozwala nam być razem,a le my i tak zrobimy wszystko by być razem. ROZDZIAŁ 1 "PECHOWE URODZINY"Od jakiegoś czasy ojciec zrobił się inny. Stał się innym człowiekiem. Człowiekiem okrutnym bez serca, który wydawał się mnie nie kochać. Raz zdarzyło mu się uderzyć mamę, a potem mnie. Boję się, że zrobi też coś mojej ośmioletniej siostrze Emily. Zdawało mi się, że za coś mnie zaczął nienawidzić. Pytanie brzmiało 'Dlaczego? Co ja mu zrobiłam?".- Mikuś, dzisiaj pójdziesz pieszo do szkoły. Muszę zostać w domu. - usłyszałam krzyk matki dobiegający z kuchniNie wiedziałam o co jej chodziło, więc zeszłam na dół po schodach.- Ale dlaczego? - spytałam widząc już mamę w niezbyt dobrym humorze obierającą cebulę na obiad- Ty płakałaś? Czy to tylko cebula? - zadałam kolejne pytania zamiast zdążyła odpowiedzieć na wcześniejsze- To tylko cebula. A co do pierwszego pytania, na które nie pozwoliłaś mi odpowiedzieć to po prostu muszę zostać w domu, ugotować obiad, a do szkoły masz przecież kilka kroków. - powiedziała starając się mnie przekonać, ale w jej głosie było coś dziwnego jakby miała ochotę wybuchnąć płaczem- Nie chodzi mi o to, że mam się przejść z buta tylko o to co się stało? Tak nagle masz dużo pracy i w ogóle jakoś dziwnie się zachowujesz. - próbowałam z niej wydusić jeszcze choćby jedno słowo, ale nic z tegoMoja mama była strasznie uparta. Wiadomo, więc po czym to odziedziczyłam.- Mamo! Co mam założyć? Po szkole przecież idziemy do remizy na Miki urodziny? - spytała Emily swoim trochę piskliwym i słodziutkim głosikiem jak na jej wiek- Ubierz się tak jak będziesz na przyjęciu i jeszcze jedno. Idziesz dzisiaj z Miką pieszo do szkoły. Ona ci wszystko wytłumaczy. - powiedziała mama zupełnie inaczej niż do mnie wcześniej - Leć już na górę i się ubierz. Zaraz musicie wyjść. Dobrze wiesz, że Mika lubi być wcześnie w szkole.- Już idę się ubierać. Założyć różową czy żółtą sukienkę? - spytała Emily z pozytywnym nastawieniem, ale gdy zobaczyła minę mamy pobiegła na górę, a wcześniej zrobiła minę jakby chciała powiedzieć "Aha już rozumiem".- Już! - krzyknęła Emily piętnaście minut później, a jej pozytywne nastawienie do wszystkiego dobijało mnie- Cała ulica nie musi słyszeć o tym, że wreszcie się ubrałaś. Zamiast krzyczeć choć tu. - powiedziałam do niej i zdałam sobie sprawę z tego, że coraz bardziej przypominam moją matkęEmily uważała mnie za wredną, a reszta za miłą, sympatyczną i zamkniętą w sobie dziewczyną. To było dziwne. Całkiem inna byłam dla Emily, dla mamy, a już kompletnie inna dla mojego ukochanego Joey'ego.- No nie krzycz na mnie. Wyobraź sobie, że jestem Joey'm. - zażartowała Emily by mnie wnerwić i się jej udało- Bez obrazy nawet dlatego, że jesteś moją siostrą nie będę cię całować. Zwykle, że chcesz. - rzekłam śmiejąc się i pogłaskałam ją po głowie chcąc się jej jakoś odegrać za jej dziwny żartNie chciało mi się iść do szkoły. Był tylko jeden plus z tym związany. Nareszcie spotkam się z Joey'm, który wrócił bo był tydzień na urlopie. Trener nareszcie pozwolił mu odpocząć. Choć przyznam ja bym się takiego piłkarza nie pozbyła. Na przeciwko nas szedł ojciec. Próbował udawać, że nas nie widzi. Co mu się stało? To niemożliwe, że tak nagle przestał nas kochać, a zaczął nienawidzić za nic.- Cześć, tato! - przywitała się radośnie Emily i popatrzyła na ojca z nadzieją w oczach- Cześć. - mruknął i poszedł dalej jak gdyby nigdy nicOdpowiedział jej, choć chyba lepiej byłoby dla niej gdyby po prostu milczał. Z twarzyczki Emily automatycznie zniknął uśmiech i znów pojawiła się zrzędna mina.