Moja babcia ma 3 dzieci, w tym moją mamę i dwóch wujków (jeden nie żyje). Oczywiście była żonata, ale w 2008 mój ukochany dziadek umarł. Ona strasznie narzeka. Kiedyś, jak mama i wujkowie byli w moim wieku na nich również krzyczała, później oni dorośli i przestała na nich, ale za to kłóciła się z dziadkiem. Często do nich przyjeżdżałam, więc wiem coś o tym. Potem on odszedł i zostałam ja. Teraz już mieszkam z nią, ale mam tego dosyć. Nawet bez powodu potrafi krzyczeć. A kiedy już wystawiam argument obalający ją, ona angle zmienia temat do narzekania na inny, byle żeby nie "przegrać". I tak często jest. Krzyczy na cały dom, gada że sb nie poradzę w życiu, zastanawiam się czy czasem nie robi mi jakiegoś uszczerbku na psychice, bo przez nią mam kompleks, cały czas myślę, że faktycznie jestem głupia i do niczego się nie nadaję. Mówię o wszystkim mamie, ale ona twierdzi, że nic nie może zrobić, że jest jakaś chora albo że jak ona tak marudzi to mam włożyć słuchawki do uszy i słuchać muzyki. Ale to niewiele daje. Ona nie chce jej nic powiedzieć, bo sama pracuje w UK i przyjeżdża do Polski, ale mną musi się ktoś opiekować i pewnie ona boi się, że jeśli coś mojej babci powie to ta nas wyrzuci z domu. Z wujkiem nie mogę pogadać, bo w ogóle z nim nie rozmawiam (tak, wiem, to dziwne) i on pracuje w Holandii. Szczerze mówiąc to mi zależy na tym, żeby się dowiedzieć, jak to wszystko przetrwać. Naprawdę mam już okropne życie i nie chcę go sb pogorszyć...POMOCY!