• Rejestracja
Witaj! Zarejestruj się i zostań Super Radnikiem. Poznaj fajnych ludzi i odpowiadaj na ich pytania.

Radnik.pl to serwis, w którym możesz zadawać pytania innym użytkownikom i ekspertom, dzielić się wiedzą z innymi i zdobywać wiedzę na liczne tematy. Zobacz, jak możesz pomóc innym.

Radnik.pl korzysta z plików cookies, aby zapewnić Ci największy poziom usług. Dowiedz się więcej.

Co sądzicie o tym krótkim fragmencie ?

0 głosów
Odpowiedź uzasadnij.Theo i ja roześmiani wypadamy z klubu.On jest lekko wstawiony i przez moment potyka się o własne nogi.trzymając mnie za rękę.-Kocham Cię,wiesz ?-pyta i patrzy mi w oczy.Kiwam głową.-Pójdziemy do mnie ?-proponuje.-Nie.Jutro musimy iść do pracy,a ty musisz wytrzeźwieć.-odpowiadam.-Proszę.-jęczy i odgarnia z czoła włosy.Zza zakrętu wyłania się Nico.Pcha przed sobą wózek i stawia wielkie kroki.Mocniej ściskam dłoń Theo,wbijam w nią paznokcie ?-To on ?-szepcze mi do ucha.Kiwam głową.Wściekly Nico zmierza w naszą stronę.Mierzy mnie lodowatym wzrokiem.Zatrzymuje się przy nas.Nieruchomieję,odwracam głowę.-Cześć.Ślicznie razem wyglądacie.-stwierdza niskim,mrukliwym głosem.Blokuje kola wózka i krzyżuje ramiona.Theo patrzy mu w oczy.Nico go obserwuje.Ogląda jak przedmiot,jak mnie poprzedniego dnia.Najwidoczniej nawet się nie obawia tego,że mogłem zgłosić sprawę na policję.Przeczesuje palcami włosy i podchodzi bliżej,do Theo.Kładzie mu rękę na ramieniu.Podnoszę głowę,spoglądam na niego.Theo sztyletuje go wzrokiem.-Idziemy.-syczę i ciągnę go za nadgarstek.-Nie.-odpowiada.Nico unosi wysoko brwi,zabiera rękę.Cofa się o krok i opierając ręce na biodrach przypatruje się nam.Drażni mnie to i denerwuje.Mam ochotę uciec,ucieka cały nastrój,radość . . . Wszystko.Theo odchyla głowę,mierzy Nicholasa wzrokiem.Ten oblizuje wargi i znów spogląda na mnie.Czy oni chcą się bić ? O mnie ?-Theo ! Idziemy !-powtarzam głośno.Spogląda na mnie,rzuca jeszcze jedno wściekłe spojrzenie Nico i pozwala się pociągnąć w stronę mieszkania.Nico stoi w tym samym miejscu.Dumny,że znów odniósł swego rodzaju zwycięstwo.Napewno jest przekonany,że budzi w nas lęk.-Nienawidzę tego człowieka.-szepcze Theo.-Przecież go nie znasz.-I nie chcę go poznawać.-odpowiada.Spokojnie,w milczeniu idziemy do bloku w którym mieszka Theo.Obaj jesteśmy zdenerwowani.Ja siedzę skulony i przerażony na kanapie,on trzaska drzwiami kuchennych szafek.Wchodzi do pokoju i podaje mi kubek z herbatą.-Zostaniesz tu na noc ?-pyta.-Nie.Właściwie miałem już iść.-potrząsam głową.-Nie ma mowy,Peter.Nie wypuszczę Cię stąd w środku nocy,biorąc pod uwagę,że gdzieś błąka się ten szaleniec.-Mówisz o nim,jakby był Hannibalem Lecterem.-parskam.-Skarbie.to nie są żarty.On wygląda na niepoczytalnego.-chwyta mnie za nadgarstek.Jest śmiertelnie poważny.-Znowu na mnie wymuszasz.-odtrącam jego dłoń i wypijam łyk herbaty.-Ty naprawdę tego nie widzisz ? Nie umiesz sobie wyobrazić,co może Ci się stać ?-Może w ogóle zbuduję sobie schron z pleksiglasu,otoczę go dwudzisto metrowym murem i zamieszkam tam do końca życia,bo coś może mi się stać ?-warczę.Jest zrezygnowany.Ciężko opada na kanapę,obok mnie.-Już nie wiem,jak do Ciebie dotrzeć.-wzdycha.Unosi kubek do ust i wypija za jednym zamachem całą zawartość.Potem wpatruje się w ścianę.-Dobrze,zostanę.Wiem,że robisz to dla mojego dobra,ale . . . -nie kończę.Odwraca głowę w moją stronę.Kręcone blond włosy opadają mu na czoło.-Znowu mnie przepraszasz,bo jest Ci przykro ?-pyta.-Nie.Nie chcę Cię ranić.Wybacz,Theo.-odpowiadam.Odstawia kubek na szklany stolik.Nic nie mówi.Odzywa się dopiero po kilkunastu sekundach ciężkiej ciszy.-Jak chcesz to idź.-mówi.Jest mi przykro i mam żal do siebie.Theo wstaje i wściekły zamyka się w sąsiednim pokoju.Wiem,że oczekuje,że odejdę.Dlaczego tak ciężko jest się nam porozumieć ? Może wcale do siebie nie pasujemy ?-Przepraszam !-wołam,stając pod drzwiami łazienki.Słyszę płacz,zagłuszany na siłem szumem wody.Nie odpowiada.Naciskam klamkę,wchodzę do środka.Theo siedzi skulony,w ubraniu,w zamkniętej kabinie prysznicowej.Na głowę leci mu woda.Odsuwam drzwi kabiny.Natychmiast z powrotem zamyka się od środka.-Ja naprawdę nie chciałem tego powiedzieć.-szepczę.Staram się go uspokoić.Znów odsuwam drzwi.Teraz już się nie rusza.Siedzi tylko z podciągniętymi pod brodę kolanami,kompletnie mokry i płacze.Spogląda na mnie.Wstaje,wyciąga ramiona,przyciąga mnie do siebie.Przytula się do mnie,mocząc moje rzeczy i szlocha.Wiem,że on mnie kocha.I wiem,że ja jego też kocham.-Pojedź ze mną do Montpellier.-szepcze,pociągając nosem.-Po co,skarbie ? Już tam byliśmy . . . -Nie.Ja . . . Chcę żebyśmy wstąpili w związek.-odpowiada i sięga po ręcznik.-W co ?-pytam zaskoczony i zakręcam wodę.-W związek.Gdybym skontaktował się z mamą ona by załatwiła wszystkie formalności.-ściąga przez głowę koszulę.Ociera ręcznikiem najpierw łzy,potem włosy.-Proponujesz mi ślub ?-pytam.-Kocham Cię,ale . . . Zrozum,że się o Ciebie boję.-Ale nie będziesz już płakać ?-pytam.-Nie.Obiecuję.Więc . . . Co ty na to ?-staje bliżej mnie.Jego wilgotna skóra lśni od wody.-Na pomysł ze ślubem ?-upewniam się.Kiwa głową.Cofa się,siada na pralce,ściąga mokre,przesiąknięte wodą spodnie.Zastanawiam się przez moment,czy planuje się kompletnie rozebrać.-Zgoda.-mówię.-Naprawdę ?-Tak.Chcę tego.-Zgadzasz się,ot tak ?-jest zszokowany i uradowany.Zeskakuje z pralki i znów rzuca mi się na szyję.W ciągu dwóch minut przeszedł od szlochu w ekstatyczną radość.Śmieję się i kołyszę w ramionach tego niemal kompletnie nagiego,niepoważnego faceta.
pytanie zadane 15 czerwca 2013 w Kultura i sztuka przez użytkownika niezalogowany
 

Twoja odpowiedź

Your name to display (optional):
Prywatność: Twój adres użyty będzie jedynie do wysyłania tych powiadomień.
Weryfikacja antyspamowa:
Zaloguj lub zarejestruj się, aby nie przechodzić procesu weryfikacji w przyszłości.
nfz skierowania
Agile Software Development Team Poznan Poland
...