No bo jak pojedziesz do np.:- Francji - tam spotkasz się z ludźmi, którzy nawet jak znają angielski to udają, że nie znają (bo po pierwsze Francja to Francja i w niej gada się po francusku, a po drugie żaby nienawidzą herbaciarzy i na odwrót)- Ameryce Łacińskiej - tam ludzie podobno wychodza z zalożenia, że im angielski nie jest potrzebny, bo i tak w całej Ameryce Łacińskiej gada się po hiszpańsku, ewentualnie w podobnym do tego języka francuskim lub portugalskim. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale da sie to zauważyć nawet siedząc w Polsce, bo wystarczy przejrzeć fejsbuka lub jutube, żeby zobaczyć od cholery hiszpańskojęzycznych komentarzy pod anglojęzycznymi postami, pisanych głównie wlaśnie przez Latynosów- Chinach / Wietnamie, gdzie angielski jest turbo drogi tak, jak kiedyś w PRL- Mongolii, gdzie dalej prędzej sie dogadasz po rusku, niż po angielsku (czasy Sojuza)- w Niemczech wschodnich może być trudno, bo NRD tak jak Mongolia i PRL uczyło się ruskiego przez pół wieku- w Japonii, bo tam ludzie wstydzą sie i boją, że źle powiedzą coś po angielsku- w czarnej Afryce, gdzie cud to w ogóle mieć jakąś edukację, a co dopiero móc uczyć się angielskiego- w dawnych republikach radzieckich, bo to samo, co Mongolia, PRL i NRD