Nie rozumiem jednej rzeczy czemu i za co urodziłem się takim przegrywem w dodatku niepełnosprawnym, paskudnym, z mega kompleksami, ogromem zaburzeń, i z aspergerem z upośledzeniem w gratisie. Nie rozumiem dlaczego mnie spotkał taki los mogłem się urodzić jako przeciętny gość w przeciętnej rodzinie i się normalnie rozwijać, żyć, mieć kumpli, normalne zainteresowania, funkcjonować jak każdy normalny człowiek, a nie obrzydliwy nerd i mangozjeb z aspergerm i ktoś niepotrafiący w relacje międzyludzkie ehhhh. Myślę, że rodząc się normalnym człowiekiem, a nie niepełnosprawną porażką życiową miałbym lepszy start, jakiś punkt zaczepianie i szanse na bycie szczęśliwym człowiekiem jak inni. A tak to jestem skończony przez inność gnębili mnie w szkole, nękali na osiedlu, jestem obiektem drwin, ludzie się śmieją z mojego wyglądu, w szkole mnie nagrywali, a ja żeby się dowartościować i zaistnieć zawsze musiałem być pajacem klasowym inaczej nie zwracali uwagi na takiego {...}... Moje życie nie ma sensu raczej z wiekiem będzie coraz gorzej i będę cierpieć nie wróżę sobie jakiejś świetlanej przyszłości, bo już sobie życie zjebałem... nie zdałem do następnej klasy, mam depresję i zerowe chęci do życia i nie mam sił do czegokolwiek... Żeby coś z sobą zrobić trzeba mieć motywacje, samozaparcie i być zdeterminowanym czego mi brak na dodatek jestem słaby psychicznie i mam już wszystkiego dosyć. Od 6 miesięcy myślę o zabiciu się z każdym dniem coraz bardziej. Dzisiaj doszedłem do wniosku, że chyba muszę strzelić samobója i nie ma się co łudzić na lepsze jutro i poprawę... Jak coś leczę się jeszcze na depresje, chodzę na terapie, do psychologów, do psychiatry itd, ale i tak jestem nieszczęśliwy. Doszedłem do wniosku, że lepsza śmierć od nijakiego trwania. Chyba serio się zabiję. Teraz pytanie do was czy samobójstwo w takim przypadku to jedyne wyjście?