Studiuję fizjoterapię na uniwersytecie medycznym.Mam jeden wątpliwy przedmiot, nie wiedziałam, czy nie będę musiała go poprawiać (co będzie się wiązało z utratą roku), dlatego zarekrutowałam się na inny kierunek studiów, jakim są języki. Najpierw dostałam się na filologię, potem na lingwistykę angielsko-francuskąZłożyłam papiery na oba w razie wypadku, bo zawsze mogę zrezygnować, ale zawsze lubiłam języki, a przez ostatnie 2 lata na fizjo nie miałam czasu ich się uczyćStwierdziłam, że filologia się nie opłaca, bo prócz języka jest jeszcze kultura kraju, więc jeśli już to pójdę na lingwistykęZłożę podanie o indywidualny tok studiów. Zastanawiam się tylko, czy dam radę. Niby znam ludzi z filologii i lingwistyki i ci ludzie sami mówili, że to nie są jakieś wymagające studia, wręcz przeciwnie- że je polecają, bo są łatwe i ciekawe. Patrząc na te osoby chyba faktycznie tak jest, bo to nie są super przepracowani ludzie i jestem pewna, że na fizjoterapii by się nie utrzymaliDodatkowo ten uniwersytet, na który złożyłam papiery jest podrzędny, nie słyszałam nigdy o nim, wiem tylko, że przyjęli nawet dziewczynę, która miała 30% z matury z rozszerzonego angola, więc chyba brali wszystkich jak leci (to nie UJ, ani UW, po prostu jakiś taki uniwersytecik o którym nikt nie słyszał)Jednak na forach czytam, że studia się nie opłacają, to już lepiej iść do szkoły językowej i już zaczęłam się wahać, ale tyle osób idzie na języki każdego roku i jakoś hejtu na nich nie ma, a ja chce się rozwijać. Na uczelni wiem, że będę musiała zdać koła, a w szkołach językowych niekoniecznie nas nauczą. 2 razy byłam w takiej szkole to potrafili do słabszych grup przyznawać, bo miejsc nie było w lepszych a poza tym potem nie dostaje się żadnego potwierdzenia umiejętności a jednak wykształcenie wyższe już coś daje (moją koleżankę wzięli do pracy za granicę, bo miała licencjat z francuskiego, pierwszy fakultet to psychologia i teraz sobie mieszka we francji)Co sądzicie?