Mam 14 lat, nie jestem żadną nastolatką z wymyśloną depresją na pokaz, chciałabym się anonimowo podzielić moimi problemami i poprosić o radę, bo już nie wytrzymuję. Od pewnego czasu czuję się źle psychicznie, czuję się baznadziejna, nikomu nie potrzebna, zawsze mam taką świadomość tego, że jestem gorsza we wszystkim od innych, nie mogę tego znieść, czuję się jak zwykły śmieć. Prześladuje mnie poczucie winy, nawet za rzeczy na które nie mam wpływu, najmniejsze słowo mnie rani, często się denerwuję, mam wrażenie, że co nie zrobię i tak będzie źle i że ranię tylko osoby wokół mnie i im przeszkadzam, codziennie płaczę przez to wszystko, te uczucia, nie daję sobie rady, nie wyobrażam sobie jak ktoś może mnie lubić i chcieć wogóle utrzymywać kontakt z takim zerem jak ja, nie widzę wsm żadnych swoich zalet, nie cieszą mnie rzeczy, które powinny, utraciłam częściowe zainteresowanie niektórymi z nich, nie mam siły by żyć, nie mam chęci gdzieś wychodzić, z kilkoma osobami już straciłam niedawno kontakt, bo częściowo sama do tego doprowadziłam, od pół roku zastępuję bół psychiczny fizycznym, tnę się i jestem uzależniona, to daje mi chwilową ulgę, chcę przestać, ale jakoś nie potrafię z tego wyjść, coraz częściej myślę, że najlepszym rozwiązaniem moich problemów byłoby samobójstwo, nikt by się chyba jakoś nie przejmował moją śmiercią, a jeśli nawet to szybko by zapomnieli, chciałabym to skończyć raz na zawsze, myślę, że przeszkadzam tylko innym, tak to bym nikogo nie denerwowała ani nic, byłoby im lepiej, niestety boję się, że niektórzy moi bliscy będą naprawdę cierpieć, chciałabym z drugiej strony jeszcze trochę pożyć, bo po wakacjach idę do liceum, mam jakąś małą nadzieję, że może tam będzie lepiej, że może jeszcze będą chwile dla których warto to przeżyć, chociaż szczerze w to wątpię, jak jestem ze znajomymi to przynajmniej na moment zapominam o tym wszystkim, ale jeśli pójdzie tak dalej, być może i zacznę planować moje samobóstwo... Mama powiedziała, że zapisze mnie do psychologa, bo zbyt często się załamuję, ale ja wiem, że i tak tego nie zrobi, rozmawiałam z nią o tym żeby zapisała mnie do niego, ale nie powiedziałam jej o moich problemach, bo nie chciałam jej tym ranić, sama do psychologa nie pójdę, bo o ile wiem do takiego na mieście trzeba zapłacić, a ja nie mam tyle pieniędzy, zresztą trochę boję się mówić komukolwiek o tym, dotychczas powiedziałam tylko przyjaciółce, każdy ma ciekawe, kolorowe życie, a ja swoje widzę tylko w czarnych barwach i czuję, że coraz bardziej się staczam, już nie wiem sama co to może znaczyć, jak sobie z tym radzić i co powinnam zrobić? Czy to może być depresja, ten stan utrzymuje mi się już od kilku miesięcy. Dodam tylko, że jakichś większych problemów nie mam, wcześniej miałam w rodzinie, ale to już się skończyło.