Byłem w markecie po flaszki. Ludzie zachowują się jak idioci. Kupują jakby się do wojny nuklearnej szykowali. Co chwila ktoś drze ryja że za mało kas czynnych, przepychanki, burdel, umęczone kasjerki, trąbienie na parkingu. Wszędzie pełno upierdliwych lasek w strojach aniołków albo elfów zachęcające do jakiś bzdur. Zwracam na nie uwagę bo ładne ale mniejsza o większość. Wychodzę ze sklepu a tam jakiś idiota z puszką zbiera na chorego Kacperka który być może nawet nie istnieje. Nim wyszedłem musiałem stać prawie pół godziny w kolejce bo baba przede mną postanowiła wykupić 3/4 sklepu. Pod koniec oczywiście kilka razy wbijała pin do januszowej karty zbliżeniowej bo coś nie wchodziło. W tle Last Christmas. Rzygam tym. WTF? To jakaś epidemia? A po świętach sylwester. Kolejny nalot na galerie.