Czy dostanę nauczanie indywidualne? Od 1 klasy gimnazjum jestem w innej szkole i od tamtej pory nie mogłam się nadal tu odnaleźć. W 1 gim nie było na początku aż tak bardzo źle - wszystko się zaczęło pod koniec roku szkolnego wtedy zaczęłam się bać chodzić do szkoły i częściej zaczęłam zostawać w domu. W 2 gim już ledwo co wytrzywałam. Wszystko przez moich rówieśników nie potrafiłam z nimi wytrzymywać cały czas mnie za plecami obgadywali. Błagałam około miesiąc mamę aby mnie zapisała do innej szkoły. No i jak można się domyśleć - nieprzepisała mnie była także rozmowa z dyrektorką i ona mi mówiła, że uciekanie od problemów to nie jest najlepszy pomysł i że skąd mogę wiedzieć, czy w innej szkole będzie mi lepiej. Powiedziałam jej o tym że jestem obgadywana i czasem nawet wyzywana za plecami, a ona mi obiecała że porozmawia z nimi. Już praktycznie od tamtego momentu był spokój na kilka miesięcy, ale potem oni znowu zaczynali i ja znów nie wytrzymywałam. Myślałam, że na wakacjach będę miała okazję choć trochę odpocząć od tego wszystkiego, ale myśli o szkole zawsze wracały. Przez te wakacje praktycznie nic nie robiłam tylko leżałam w domu na telefonie i czasem płakałam. Teraz w 3 Gim już jest gorzej- już na samym początku szkolnym zostały skradzione moje książki, a sprawca dalej się nie znalazł (oczywiście dostałam już nowe). I tak samo koledzy z klasy zaczęli się ze mnie śmiać na lekcjach, gdy tylko coś mówiłam albo jak nauczycielka kazała mi coś przeczytać to od razu wybuchali śmiechem. Boję się też ćwiczyć z nimi na wfie. Ćwiczę tylko raz w tygodniu chociaż chciałabym więcej ale przy nich nie potrafię. Coraz częściej się stresuje przez to boli mnie w brzuch w szkole już nawet ledwo z bólu wytrzymuję. Zawsze po powrocie do domu płacze w moim pokoju i co jakiś czas się tnę. Miałam być także nieklasyfikowana z niektórych przedmiotych ponieważ przestawałam do szkoły chodzić, ale od tamtej pory już zaczęłam częściej chodzić, ale i tak np dzisiaj nie przyszłam, bo nie dałam rady. Żaliłam się wiele razy mojej mamie i mówiłam jej, że mam myśli samobójcze i chce się zabić a ona zawsze wtedy mówiła rzeczy w stylu "pierniczysz głupoty","jak znajdę ci jakaś robotę w domu to ci się ode chce coś takiego mówić". Jest mi przykro z tego powodu i płacze, że ona w ogóle nie chce mi pomóc, mówiłam jej już że ze mną jest coś nie tak i aby mnie do psychologa zarejestrowała, a ona jak kiedyś obiecałaś tak nadal tego nie zrobiła. Co mam robić czy dostanę w ogóle takie nauczanie? Czy najlepiej już umrzeć i się nie męczyć?