Ogólnie potrzebuje mieć 6 z fizyki bo chce iść na mat fiz i chce się tam dostać. Babka dobrze o tym wie. Nie wiem dlaczego ale od 7 klasy za mną nie przepada mimo iż nic jej nie zrobiłam. Dzisiaj oddawała sprawdziany z fizyki który ma w sobie 2 oceny. Część testowa i część pisemna. Powiedziała mi że muszę mieć 80% 6 żeby miec na koniec roku 6 no ok. Przyłożyłam się do nauki i poświęciłam na nią dużo czasu. I teraz do sedna z jednej części dostałam 5 (no ok jeden błąd moja wina) ale z pisemnej {...} 4 i tego już nie akceptuje bo obliczenia wynik i rozpisanie zadania miałam dobrze, wszystko było miodzio z takim wyjątkiem że baba dopierdoliła się do 2 rzeczy. Po 1 powiedziała mi że K to jednostka podstawowa i C zawsze trzeba zamieniać na kelwiny, a gdy inna osoba pokazała pani w książce zadanie w którym jak wół do końca było poprowadzone w cencjuszach to ona stwierdziła że w książce jest źle i ona kiedystam mówiła że trzeba zamieniać i ją {...} to że ktoś się z książki uczył, i 2 rzecz do której się dowaliła to to że mimo iż streścić zadania bez problemu można było wywnioskować jakie Ciepło liczymy to stwierdziła że w obliczeniach UW ciepło nie może być jako c ale musi być to c z indeksem w i {...}. Przy czym pragnę zauważyć że koleżanka która źle przekształca jednostki i w następstwie tego miała zły wynik dostała {...} 5. Ja uważam że powinnam dostać conajmniej 5 ale chce żeby ktoś mi powiedział czy moje roszczenia są dobre bo nie chce się też kłócić z tą debilką bez sensu