Sytuacja wygląda tak, że po prostu bez alkoholu jakby ludzie nie odbierają mnie w tak pozytywny sposób w jaki powinni, czyli jakby tak trochę często nie akceptują itd. Ja sam bez alkoholu też nie potrafię mieć jakby takiego luzu w głowie takiego jakbym chciał tzn. chodzi mi o to, że mam garstkę znajomych, przy których dobrze się czuję na trzeźwo, którzy w pełni mnie akceptują, z którymi potrafię rozmawiać na luzie, organizować z nimi domówki, śmiać się itd.ale przy większości nieznanych osób albo po prostu w większym gronie osób nie potrafią jakby bez alkoholu czuć właśnie takiego luzu, mieć takiego poczucia humoru jak zwykle mam, wyrażania swoich myśli na luzie, po prostu chodzi mi o to, że Ci ludzie jak i po części ja sam odbierają mnie zupełnie inaczej gdy jestem po alkoholu.Wtedy po prostu nie mam żadnych hamulców, mogę rozmawiać i rozbawiać nawet całe grono ludzi, mam dużo większe poczucie humoru, potrafię po prostu jakby być chociaż w części duszą towarzystwa, być pozytywnym świrem, to jest najlepsze określenie, czyli jakby takim człowiekiem który daje szczęście innym, a nie wampirem energetycznym, czyli takim który tylko bierze i nic nie wnosi do relacji i po prostu mam wrażenie, że dopiero wtedy ludzie tak naprawdę mnie lubią.I to mnie trochę przeraża, bo nie chciałbym stać się alkoholikiem z tego powodu i chciałbym być po prostu taką osobą na trzeźwo i na trzeźwo być akceptowanym i tak odbieranym przez innych. Jak myślicie co z tym można zrobić, może nie można nic i trzeba się z tym pogodzić i potrafić po prostu dawkować alkohol w odpowiednich momentach, żeby nie stać się alkoholikiem, a jednocześnie w odpowiednich momentach być po kilku głębszych?