• Rejestracja
Witaj! Zarejestruj się i zostań Super Radnikiem. Poznaj fajnych ludzi i odpowiadaj na ich pytania.

Radnik.pl to serwis, w którym możesz zadawać pytania innym użytkownikom i ekspertom, dzielić się wiedzą z innymi i zdobywać wiedzę na liczne tematy. Zobacz, jak możesz pomóc innym.

Radnik.pl korzysta z plików cookies, aby zapewnić Ci największy poziom usług. Dowiedz się więcej.

Jak myślicie, zrezygnować ze studiów?

0 głosów
Hej, mam taki problem. Postaram się krótko wszystko opisać, chociaż pewnie wyjdzie dłużej, ale chciałbym, aby ktoś to przeczytał i mi pomógł. Otóż mam teraz 20 lat, zrobiłem sobie rok przerwy po liceum, żeby teraz iść na studia. W międzyczasie pracowałem 4 miesiące w Polsce, odkładając pieniądze na wyjazd do Anglii. Pojechałem tam w lipcu i byłem 2,5 miesiąca, zarabiając więcej na czysto niż tutaj przez cały rok (piszę o tym w kontekście m.in studiów). Przed wyjazdem za granicę złożyłem papiery na studia zaoczne, kierunek zarządzanie i logistyka, studia prywatne. Kosztują one 500 zł miesięcznie. Dobra, tyle wstępu, słuchajcie, mija teraz drugi miesiąc, właśnie będę płacił drugą ratę niedługo. Pieniądze na studiowanie mam, więc nie jest to dla mnie żaden problem. Po Anglii miałem wyjechać do miasta, ale na razie mieszkam z rodzicami, sam opłacając swoje studia. Nie będę wnikał czy ktoś woli studia prywatne, państwowe, dzienne, zaoczne. Ja poszedłem na studia z takiegoż powodu, że chciałem się czegoś nauczyć. Idąc na nie mówiłem sobie, że spróbuję zobaczę jak to jest. Nie szedłem tutaj z myślą o dyplomie. Słuchajcie, nie jestem osobą która ma nakreślone co chce w życiu robić, bo gdyby tak było to w ogóle bym tego tematu nie tworzył. Poszedłem na te studia troszkę muszę się przyznać też z tego powodu, że, nie chciałem kolejny rok nic konkretnego nie robić. Tak jak mówiłem, mam jakieś hobby, jakieś zainteresowania, ale wciąż nie jestem pewny, że w coś chcę iść, dalej próbuję. Miałem fascynacje programowaniem (3 miesiące dzień w dzień, aż w końcu stwierdziłem, że to nie dla mnie). Później chwilę grafiką (podoba mi się, ale nie mam jakiegoś drygu do tego i szybko się zniechęcam). Ogólnie jestem osobą myślę czasami leniwą, ale wynika to z faktu niepewności, gdybym miał pewność ścieżki życiowej, to bym wtedy dążył do tego z całych sił.I pewnego dnia zacząłem uczyć się języka norweskiego (o tym myślałem jeszcze w liceum), ogólnie bardzo pożądany język i wiem, że jego dobra znajomość zapewniłaby mi na pewno lepszy byt, do tego lubię się go uczyć. Ale nie jest to na pewno grom z jasnego nieba typu: o, na bank chcę to robić. Traktuję to jako opcję, gdzie jak przycisnę, to na pewno mi się to zwróci. Tylko czy mi wystarczy zapału. Długo się rozpisałem, ale musiałem nakreślić przed głównym pytaniem, bo bez tego cały obraz byłby niejasny. Ogólnie ze studiów podobają mi się 2 przedmioty, psychologia i mikroekonomia (ogólnie ekonomia wydaje mi się ciekawa). Sytuacja wygląda tak, mam jakieś finanse, na których to są tylko prezentacje. Na prawie wszystkich wykładach czytane jest wszystko z prezentacji, kartki, zero interakcji. Czy tak mają wyglądać studia? Może ja mam jakiś inny obraz jak to powinno wyglądać. Na mikroekonomii, czyli przedmiocie który mi się jako jedyny praktycznie podoba, jest jakiś dziwak, który zachowuje się jakbym był w liceum: kartkóweczki, odpytywania i prawie nic się nie uczę. Zastanawiam się, czy ja sam się lepiej tego nie nauczę z książką, która jest bardzo dobra. Ogólnie nie wiem, czy jest sens siedzieć na studiach, jeżeli ja nie mam w ogóle ochoty na uczenie się tego, co mi podają. Teraz uczę się głównie norweskiego, polepszam swój angielski, a do nauki na studia w ogóle nie mam ochoty. Miałem jeszcze prawo, które jest mega nudne i sama myśl o nauce tego mnie zniechęca. O finansach nie wspominając. Jeszcze matma, której też mi się nie chce uczyć, będę miał to tylko na pierwszym roku, wszystko co tam jest i tak zapomnę i nigdy nie użyję. Poświęcony na to czas (a nawet można powiedzieć, że "zmarnowany" wolałbym poświęcić na naukę norweskiego). Radzicie mi, żeby zrezygnować z tych studiów jak tak to wygląda z mojej perspektywy? Bo za to płacę 500 zł miesięcznie, za coś, czego nie chce mi się nawet uczyć. Już wolałbym za te pieniądze mieć jakieś porządne kursy indywidualne, nawet z nauką norweskiego. Mam poczucie traconych pieniędzy. Mam 2 obawy przed rzuceniem tych studiów, małą i dużą. Mała to co rodzice powiedzą, chociaż do tego podchodzę z przymrużeniem oka. Duża to taka, że do końca nie wiem, co chcę na pewno robić. Założyłem sobie, że jak ze studiami nie wypali, to pocisnę norweski. Powiedzmy jeszcze jakaś naciągana obawa to taka, że chciałem mieć wykształcenie wyższe, ale nie takim kosztem, że mnie to nie interesuje, albo, że wygląda to tak jak wygląda. Myślicie, że w dzisiejszych czasach papierek coś daje? Czy lepiej, żebym miał przydatne umiejętności od wykształcenie wyższego i w głowie niewiele? I jak mi radzicie, zrezygnować z tych studiów, ogólnie co moglibyście mi poradzić?  Poradziłem sobie sam w Londynie, jechałem w ciemno, pracę znalazłem po 3 dniach, więc poradzić sobie bym poradził, na pewno nabrałem większej pewności siebie. Dzięki za porady raz jeszcze :)
pytanie zadane 1 listopada 2019 w Edukacja przez użytkownika niezalogowany
 

Twoja odpowiedź

Your name to display (optional):
Prywatność: Twój adres użyty będzie jedynie do wysyłania tych powiadomień.
Weryfikacja antyspamowa:
Zaloguj lub zarejestruj się, aby nie przechodzić procesu weryfikacji w przyszłości.
nfz skierowania
Agile Software Development Team Poznan Poland
...