Mam dysmorfofobię, ciągle o tym myślę, spędzam dużo czasu przed lustrem płacząc, jest to jedno z moich nielicznych zajęć, boję się wychodzić z domu, nie mogę pracować, jak ktoś z rodziny ze mną rozmawia, patrzy na mnie to zakładam kaptur i spuszczam głowę lub okrywam się kocem cała. Po wakacjach idę do nowej szkoły, chciałabym coś ze sobą zrobić żeby wreszcie żyć pełnią życia a nie ciągle myśleć o mojej ziemniaczanej twarzy i o tym czy ktoś na mnie teraz nie patrzy. Wszystkie panienki w moim wieku mają takie proporcjonalne, smukłe, zgrabne twarzyczki a ja jak taka - jak już mówiłam - pyrka. I do tego taka nieproporcjonalna. Mam wielki nos, nienawidzę go, wielokrotnie zdarzyło mi się planować okaleczenie go, mam szeroką twarz, broda mi tak dziwnie wystaje (a jak się uśmiecham to już w ogóle dlatego od około 2 lat w ogóle się nie uśmiecham przy ludziach) usta za małe w stosunku do całej reszty, oczy takie opadnięte, ogólnie całokształt. Wyglądam po prostu ohydnie moim zdaniem. Wyglądam z twarzy jakbym miała nadwagę prawda? A mam niedowagę. Wygląda to komiczne.Czy mogłabym coś w sobie zmienić aby wyglądać choć trochę lepiej, tak smuklej z twarzy? Może jakiś makijaż, zmiana fryzury czy co? Najchętniej poddałabym się operacji twarzy ale mam jeszcze za mało lat i zbyt biednych sponsorów. Pomocy.