Mam niespełna 21 lat i właśnie zawaliło mi się życie. Nie mogę się nikomu do tego przyznać, bo to wielki wstyd. Zwłaszcza mojej rodzinie, którą zawiodłam (siebie zresztą też, może mocniej niż ich wszystkich). Zaraz zacznie się narzekanie, wypominanie, porównywanie do moich braci nieudaczników, a nawet radość z mojej porażki i z tego, że mi nie wyszło i że nie mam już przyszłości i żadnych szans na zmianę swojego życia. Żadnych perspektyw na normalną przyszłość i życie. Żadnych. Jedyne, co mi zostało to ucieczka gdzieś daleko. Nagle, bez słowa. Tam albo popełnienie samobójstwa, albo bycie bezdomną, co i tak w końcu doprowadzi do samobójstwa. Nienawidzę swojego życia i siebie. Chcę bez słowa odejść, może jedynie zostawić list typu „Nie szukajcie mnie”. Czy mogą mnie szukać? Czy mam prawo do ucieczki bez słowa tak, by dali mi spokój? Wolałabym mieć raka niż mieć to, co teraz mam w swoim życiu. Wolałabym umrzeć w piekielnych męczarniach niż żyć swoim beznadziejnym życiem bez żadnych perspektyw i szans na normalną przyszłość.